Istnieją ludzie, których nie zadowalają fakty. Rzeczywistość to nie to, co jest, ale forma, którą sami kształtują. Przede wszystkim są to ludzie, którzy mają dwie cechy. Po pierwsze dorabiają filozofię i ideologię wszędzie, gdzie się tylko da. Po drugie, zaczynają w nią wierzyć zupełnie bezrefleksyjnie, kierując się totalnie pokrętną logiką.
Dobrym przykładem takiego myślenia są pieniądze. Nieraz zdarzyło mi się stwierdzić, że nie mam pieniędzy bądź powiedzieć nie stać mnie na to, po czym spotkało się to z następującą interpretacją: masz kłopot z pieniędzmi lub – to o wiele ciekawsze – masz mentalność niedostatku (sic!). Mówili to najczęściej świeżo upieczeni absolwenci kursów MMI. Nie przeczę, psychologia i nastawienie mają wpływ na zasobność portfela, co nie zmienia faktu, że w pewnych momentach życia brakuje pieniędzy na pewne wydatki, ponieważ … się skończyły. Po prostu. To nie ma żadnej innej przyczyny ponad to, że przekroczyłem planowane miesięczne wydatki. I nie wypływa to nic wspólnego z tym, czy siebie szanuję ani jaki mam umysł – milionera czy biedaka. Jeśli rzeczywiście jest to kluczem do bogactwa, to proponuję iść do banku i postarać się o kredyt w momencie, gdy nie wykazujesz dochodów, ale za to przerobiłeś kurs typu MMI. Stwierdzenie, że mas umysł milionera i wkrótce będziesz bogaty z pewnością wystarczy bankowi, aby dać ci pieniądze.
Do tego dochodzi jeszcze najważniejsze. Kto chodzi na szkolenia typu umysł milionera? Milionerzy? Oczywiście, że nie. Chodzą tam osoby, które najczęściej nie mają pieniędzy w ogóle. Pracują więc miesiącami w branżach typu MLM wierząc w teorie o pasywnym dochodzie i 4 – godzinnym tygodniu pracy. Tylko że teorie te świetnie wyglądają na papierze, zaś w rzeczywistym świecie zarabiają na nich jedynie ich twórcy. Reszta w końcu zaczyna rozumieć, że aby mieć pieniądze, należy po prostu pracować, a ich brak nie bierze się z nastawienia psychicznego, ale ponieważ nie robią niczego, za co ktoś inny byłby skłonny im zapłacić.
Ci sami ludzie mają tendencję do znajdywania takich wytłumaczeń absolutnie wszędzie. Powiedz, że jesteś kiepski w danej dziedzinie, to wysuną wniosek, że nie szanujesz siebie. Powiedz, że coś jest niemożliwe, to od razu zaprzeczą i stwierdzą, że nie wierzysz w siebie. Tymczasem tak po prostu jest i nie mam wpływu na pewne rzeczy. Jakże przerośnięte ego trzeba mieć, aby stwierdzić, że wszystko jest moją kreacją! Powiedz to rodzicom, których dziecko zachorowało na raka. To wszystko efekt waszego myślenia, przyciągnęliście to. Nie, po prostu na drodze życie pewne rzeczy się zdarzają. Masz wypadek samochodowy, ponieważ nie zachowałeś należytej ostrożności, a nie dlatego, że ktoś w drugim pokoleniu wstecz wykazywał tendencje samobójcze i akurat ty je teraz dziedziczysz.
Pozostaje zatem pytanie, po co to wszystko? Po co ci ludzie dorabiają taką ideologię do prostych, łatwo wytłumaczalnych zdarzeń. Po pierwsze to buduje ich – mocno iluzoryczne – poczucie sprawstwa, przekonanie, że mam wypływ na wszystko w moim życiu. Po drugie, pozwala to wyjaśniać świat i pozbywać się odpowiedzi „nie wiem”. A po trzecie, daje im jakąś wiarę, ideologię, z którą mogą się utożsamiać. I choć z pozoru wygląda to niegroźnie, to w dłuższej perspektywie tworzy ludzi totalnie niedojrzałych emocjonalnie, bojących się skonfrontować z rzeczywistością, niezdolnych do akceptacji faktu, że na większość zdarzeń w życiu nie mam wpływu. Bo prawdziwa mądrość, nie polega na kształtowaniu rzeczywistości, ale umiejętnemu reagowaniu na zdarzenia, które nas spotykają. Ale tego nigdy nie usłyszysz na żadnym szkoleniu jak być pięknym i bogatym.