Obserwując mimochodem ostatnią prostą wyborów prezydenckich mam nieodparte wrażenie, że coś się skończyło. Pewien obraz przekazu medialnego, który towarzyszył nam od kilku lat przestał obowiązywać. Oczywiście obraz ten posiadał coraz więcej rys, jednak starał się trzymać jakiś poziom. Obawiam się, że to już przeszłość.
Gdy kilka lat temu miałem rozmowę kwalifikacyjną do redakcji Dziennika Zachodniego, praca w charakterze dziennikarza wydawała się być szczytem marzeń. Dzisiaj żadne tego typu ogłoszenie nie byłoby dla mnie choć odrobinę interesujące. I chyba nie tylko dla mnie, skoro zawód murarza budzi dzisiaj większe społeczne zaufanie niż dziennikarska profesja. Nastawienie tylko i wyłącznie na klikalność oraz bazowanie na prymitywnym podziane my – oni zabiło dziennikarskie DNA. Ci nieliczni, którzy go jeszcze mają zaczęli tworzyć na własną rękę. Nam zostało oglądanie tego przekazu w formie amatorskiej propagandy jaką prezentuje telewizja polska lub bardziej profesjonalnej, ale wciąż propagandy stacji prywatnych.
Całkiem niedawno jeden z liderów Konfederacji, Sławomir Mentzen, przyznał na konferencji, że prowadzenie polityki w oparciu o merytoryczne argumenty nie jest już skuteczne. Pozostaje tylko bazowanie na emocjach. Patrząc na kampanię, która w większości polegała na wzajemnych obrzucaniu się gównem trudno się nie zgodzić. Jakkolwiek by nie było, jest to jednak dość smutny obraz. Jedyna nadzieja jest taka, że telewizje spotka ten sam los, co prasę. Ludzie w końcu przestaną się nimi interesować, szukając informacji w sieci. Albo dojdą w końcu do słusznego wniosku, że aby pozostać dobrze poinformowanym, nie trzeba szukać jej nigdzie poza swoim otoczeniem.