Książek o sukcesie napisano więcej, niż zwykły człowiek dałby radę przeczytać w ciągu jednego życia. Przekonanie, że człowiek powinien odnieść w życiu sukces jest szczególnie silne wśród mężczyzn i nieprzypadkowo to najczęściej oni kojarzą się nam ze stereotypem człowieka sukcesu. Na początku swojej przygody z tym zjawiskiem byłem przekonany, że istnieje gotowy przepis na sukces. Po paru nieudanych próbach zrozumiałem, że jest inaczej. Dzisiaj wiem, że o sukcesie możemy mówić wtedy, gdy uda się nam odkryć swoją własną ścieżkę i być w stanie kroczyć nią przez życie. Aby to stało się możliwe, potrzebne są nam cztery składniki.
Cnota numer jeden. Cierpliwość.
Brak tej cnoty powoduje, że praktycznie każdy na początku szuka szybkich i łatwych sposobów. To również główny powód, dlaczego zawsze będzie tylu nieuczciwych ludzi oferujących łatwy, szybki i pewny sposób odniesienia sukcesu w dowolnej dziedzinie. Cierpliwość wynika z przekonania, że wszystko ma swój czas. Wielką naukę daje nam biografia Abrahama Lincolna. Ten człowiek przez kilkanaście lat swojego dorosłego życia ponosił porażkę za porażką. Bankrutował, umierała mu żona, przegrywał każde wybory. Jak sam pisał: Idę wolno, ale nie cofam się nigdy. I tutaj potrzebna jest kolejna cnota.
Cnota numer dwa. Działanie.
Czekanie na właściwy moment, w którym człowiek będzie gotowy to główna przyczyna, dla której ów upragniony sukces może nigdy nie nadejść. Nikt się jeszcze niczego wartościowego nie nauczył się jedynie myśląc. Uczymy się działając. Oczywiście trzeba pamiętać o cnocie numer jeden. Jeśli marzeniem jest dać swój pierwszy koncert, to nikt nie zagra go dobrze jeśli się dobrze nie przygotuje. Jednak wielu ludzi spędzi na tych przygotowaniach całe życie. Tymczasem można zacząć do rzeczy drobnych. Małych występach na ulicy, przed przyjaciółmi, każdy nawet najmniejszy krok jest lepszy niż żaden. Działanie jednak zda się na nic bez trzeciej cnoty.
Cnota numer trzy. Uważność.
Robienie tego samego z oczekiwaniem innych rezultatów jest niczym innym jak głupotą, pisał Einstein. Można się czasami napotkać na zalecenie, aby działać do upadłego. Uczą tego w sprzedaży, mówiąc, że sprzedaż to gra dużych liczb. Jeśli zapytasz 10 osób czy chcą do ciebie coś kupić, usłyszysz 10 razy nie. Musisz zatem zapytać 100 osób. To jednak nie jest uważne działanie. Uważność to sztuka zatrzymania się w momencie, gdy świat mówi mi nie i zadanie sobie pytania, dlaczego tak jest? To umiejętność wyciągania wniosków i podejmowania kolejnej próby w inny sposób. Mogę walić głową w mur, ale mogę też pomyśleć i zbudować drabinę. Spoiwem owych trzech cnót jest ostania, a jest nią…
Cnota numer cztery. Ufność.
Może się zdarzyć, że przez wiele lat będziesz pielęgnował powyższe cnoty, jednak nie zdarzy się nic przełomowego. Owy mityczny sukces będzie niczym horyzont, cokolwiek być robił, on będzie cały czas oddalał się w miarę twoich starań. Wtedy niezbędna jest ufność, że widocznie tak ma być. Zamiast poświęcać się walce i konfrontacji z rzeczywistością, mogę zaufać życiu, że widocznie tak ma być i dalej robić swoje, choćby dla samej przyjemności. I kto wie, czy to nie jest największa cnota, o której można wyczytać nawet w Tao Te Ching:
Drogą mędrca jest czynić swą powinność, nie walczyć z nikim.