Co jakiś czas przeprowadza się ankiety, które mają badać poziom szczęścia i satysfakcji. Nieraz można znaleźć w nich pytanie o następującej treści: Czy masz wrażenie, że sprawujesz kontrolę nad własnym życiem? Negatywna odpowiedź jest uznawana za przyznanie się do tego, że życie, jakie prowadzimy, nie jest satysfakcjonujące.
Gdyby powyższe pytanie zadano kilkadziesiąt lat temu, mało kto potrafiłby w ogóle zrozumieć jego sens. Nasza europejska cywilizacja wyrosła z cywilizacji chrześcijańskiej. Religia ma to do siebie, że daje nam pełny obraz świata. To religia jest w stanie wytłumaczyć nam większość życiowych kwestii. Ceną, jaką się za to płaci, jest zrzeknięcie się pełnej odpowiedzialności za swój los. Osoba wierząca powierza swą ufność w ręce istoty wyższej. Chociaż sam podejmuje decyzje, to nie od niego zależy jak w ostatecznym rozrachunku wygląda jego życie. Tym samy pytanie osoby wierzącej w jakąkolwiek religię o posiadanie pełnej kontroli nad własnym życiem jest poniekąd nieporozumieniem.
Sytuacja jest jednak dzisiaj zupełnie inna. Religia jest w całkowitym odwrocie. Nie jest nawet traktowana jako filar kultury, ale jako zbędny balast. Obecnie świat tłumaczy nam nauka, co ma jednak sporo ograniczeń. Po pierwsze, nauka nie jest w stanie dać nam pełnego obrazu, ponieważ wciąż dokonywane są nowe odkrycia. Po drugie, nawet ten fragmentaryczny obraz nie jest czymś stałym. Jedno przełomowe odkrycie może zburzyć to, co możemy uznawać ze pewnik. I wreszcie – naukowy opis świata jest opisem całkowicie pozbawionym sensu. Współczesny człowiek, wrzucony w niezwykle zmienny świat nie dość że nie ma satysfakcjonującego wytłumaczenia świata, to jeszcze ma na swoich barkach pełną odpowiedzialność za własny los.
Czy jesteśmy skazani na religię? Niekoniecznie. Człowiek może sam wytłumaczyć sobie świat. Ma również do dyspozycji wiele innych narzędzi niż religię, choćby filozofię czy mity. Jednak nawet dysponując nimi ma pełne prawo przyznać, ze istnieje siła wyższa niż on. Taki kierunek myślenie możemy nazwać racjonalizmem transcendentnym. Wbrew pozorom, przyznanie, że nie ma się pełniej kontroli nad własnym życiem nie jest dowodem braku odpowiedzialności, ale wzięciem na siebie dojrzałej odpowiedzialności.