Istnieje grupa ludzi, którzy są święcie przekonani, że człowiek może sam kształtować swoją rzeczywistość. To ludzie, którzy uwielbiają doradzać innym, nie zważając na to, jak trudno jest doradzić samemu sobie. Z wiarygodnych źródeł wiem, że blisko 90% z nich nie utrzymuje się z tego zajęcia, co jednak nie przeszkadza im to w doradzaniu jak odnieść sukces w finansach. Najczęściej podają konkretny wzór: stwórz produkt, w którym będziesz mówił, jak osiągnąć dany cel i zarabiaj na nim. Problem w tym, że klient dowie się z niego, że sam ma stworzyć produkt, który będzie mówił o tym samym. W końcu powstaje istna paranoja: mamy grupę ludzi, którzy zarabiają pieniądze na tym, że mówią innym, że wiedzą jak zarabiać pieniądze. To tak jak w tym obrazku krążącym po sieci, gdzie prowadzący zadaje trzy pytania: Więc przyszli państwo na szkolenie jak zarobić milion w jeden dzień? Czy bilety kosztowały 1000 zł? Czy jest państwa tysiąc? W porządku, dziękuję za szkolenie.
Wróćmy do źródeł.
Chciałbym, aby było jasne. Nie jestem wrogiem coachingu. Jestem natomiast przeciwnikiem wszystkich pseudocoachów, którym namnożyło się tyle, że zaczynamy mieć ich po prostu dość. Czym zatem jest coaching? International Coach Federation daje następującą charakterystykę procesu:
„Indywidualnym klientem coacha nazywamy osobę pragnącą osiągnąć jedne z poniższych celów: polepszenie osiąganych wyników, usprawnienie procesu uczenia się, zwiększenie satysfakcji.
Klient nie poszukuje emocjonalnego ukojenia ani ulgi od problemów natury psychologicznej. Osoba korzystająca z usług coacha może z jego wsparciem zainicjować działania mające na celu osiągnięcie wybranych przez siebie celów.
Jeśli coachowie posiadają wiedzę na temat konkretnych dziedzin, mogą z nich korzystać, aby prowadzić całość procesu. Nie wykorzystują jednak swojej wiedzy eksperckiej, aby dokonywać oceny, kierować lub tworzyć rozwiązania dla klienta”.
Definicję uzupełnia International Coach Community:
[Coaching] „Jest procesem opartym o odkrycia w zgodzie z zasadą: „Coach zna pytania, Klient zna odpowiedzi. Coach posługuje się wieloma narzędziami, lecz podstawowym sposobem komunikacji są pytania. Niedopuszczalne jest sugerowanie rozwiązań, doradzanie, konsultacje i inne przejawy pokrewnych dziedzin”.
Mając te informacje warto obejrzeć na YB nagrania ze szkoleń wielu znanych life coachów. Co tam zobaczymy? Najczęściej człowieka, który wykorzystuje swój autorytet zbudowany dzięki narzędziom brandingu. Dającego rady w każdej dziedzinie życia. Bardzo rzadko zadającego pytania. Dokonujących jednoznacznych ocen, choćby znany podział na ludzi sukcesu i ludzi porażki, który zakrawa o rasizm, bo kim jesteś, aby oceniać czyjeś życie?
Inna, znamienna cecha takich szkoleń polega na masowych spędach, które przeczą idei coachingu, która jest relacją jeden na jeden. Poza tym większość uczestników takich szkoleń to osoby bez kasy i pomysłu na życie, co przeczy powyższej charakterystyce, według której klient nie powinien szukać emocjonalnego ukojenia. Dlaczego zatem szkoleniowcy lubią takich uczestników? Z prostego powodu. Oni mają największą motywację, aby kupić ich produkt i to nie raz, ale wielokrotnie. Często ludzi kupują szkolenia za dziesiątki tysięcy dolarów, choć sami są już pod kreską. Na tych szkoleniach dowiadują się tego, o czym pisałem na początku: musisz stworzyć produkt i go sprzedawać, najlepiej o tym, jak odnieść sukces w danej dziedzinie. To powoduje najgorszą z możliwości. Gdy te osoby – często zagubione i niestabilne emocjonalnie – stają się samozwańczymi coachami i zaczynają doradzać innym, licząc na to, że gdzieś po drodze same się poukładają. To właśnie najczęściej te osoby podkładają świnię profesjonalnym coachom i sprawiają, że coaching działa dziś na wielu, jak płachta na byka.
Weź to na klatę!
Ostatnia, najważniejsza rzecz to odpowiedzialność. Czy gdybyś usłyszał od swojego lekarza następujące stwierdzenie: „wie pan, w sumie to nie jestem pewien, czy ta operacja się uda, dlatego nie biorę za nią odpowiedzialności, tak samo jest z lekami, które panu przepisałem, w razie czego może pan mieć pretensje tylko do siebie” to czy nadal korzystałbyś z jego usług? Albo gdybyś usłyszał od mechanika, że „nie daje gwarancji, że po wymianie rozrządu silnik się rozleci po przejechaniu 100 kilometrów”? Nie. Dlaczego zatem tak wielu szkoleniowców mówi wprost, że nie bierze odpowiedzialności za to, co zrobisz z ich wiedzą? Dlaczego uczestnicy tak łatwo akceptują stwierdzenie, że ich odpowiedzialność kończy się na scenie? Niestety, ale bardziej niż pomoc, przypomina to polowanie na naiwne ofiary.
Co zatem można zrobić? Z pewnością nie zamykać się na coaching, ale przyjąć postawę o wiele bardziej krytyczną. Gdy spotkasz na swojej drodze coacha, sprawdź dokładnie, co on sam rozumie przez pojęcie coachingu. Jeśli nie potrafi zadawać pytań, wykorzystuje swój autorytet i nie bierze odpowiedzialności, to pożycz jej powodzenia – w końcu warto być miłym – i uciekaj ile sił w nogach.