Niewiele jest tematów równie wstydliwych, co ten. Mało kto jednak zastanawia się, dlaczego tak jest. Kulturowa historia tego zjawiska jest tymczasem niezwykle ciekawa i doczekała się kilku opracowań. Dlaczego masturbacja wciąż budzi poczucie wstydu? Dlaczego należy do tych tematów, które najłatwiej toczy się anonimowo na forach internetowych? Dlaczego większość ludzi uprawiająca samotny seks ma poczucie winy?
Analizując historię masturbacji wraz z Thomasem Lequeurem w jego książce Samotny seks, kulturowa historia masturbacji szybko odkryjemy, że aż do 1712 r. problem praktycznie nie istniał. Oczywiście ludzie uprawiali samotny seks, jednak co najwyżej, był on tematem żartów. Nikt nigdy nie pisał o nim w kontekście winy czy grzechu. W sumie to nie pisano o nim nic, gdyż nie uważano go za nic istotnego. Jednak coś wydarzyło się na początku XVIII wieku, co sprawiło, że nagle masturbacja stała się wrogiem numer jeden, a reperkusje czujemy po dziś dzień.
Około roku 1712 ukazała się w Londynie książka o tytule – uwaga – Onania; albo Ohydny Grzech Samozaspokojenia, i wszystkie jego Straszliwe Następstwa, tyczące się obu PŁCI, wraz z Duchową i Cielesną Poradą dla tych, którzy już obciążyli się tą wstrętną praktyką. A także Przestroga dla Młodzieży oraz narodu Obu PŁCI… Trudno w to uwierzyć, ale ta – jak sam tytuł wskazuje – napisana w niezwykle tendencyjny sposób rynsztokowym językiem broszura, która ukazała się w londyńskim drugim obiegu książek stała się początkiem całej nagonki na samotny seks. Dopiero po latach ustalono, kim jest autor Onanii oraz jakie były jego intencje. Okazało się, że za wszystkim stał handlarz, który znalazł człowieka o dobrym piórze i zrobił dokładnie to, co do dzisiaj z powodzeniem robią twórcy trendów. Stworzył problem, aby sprzedawać swój produkt, który miał go rzekomo leczyć. Pomysł całkiem dobry, w końcu każdy się masturbuje. Lekarstwo, które miało pomóc wyzwolić się z nałogu nie było tanie – na ówczesne czasy było równowartością 290 filiżanek kawy i jak nietrudno się domyślić, było całkowicie bezużyteczne. Chociaż Onania pod względem merytorycznym wyglądała tragicznie, była napisana w sposób bardzo interesujący, co w połączeniu z ciekawym dla każdego tematem sprawiło, że doczekała się kilkunastu wydań w praktycznie każdym europejskim kraju. Wtedy zainteresowali się nią twórcy Oświecenia.
Samuel Auguste Tissot był szwajcarskim lekarzem, który zainteresował się niezwykłą popularnością Onanii. Bez trudu zauważył jej merytoryczne braki, jednak jej założenie o zgubnych skutkach uprawiania masturbacji wydało mu się całkiem sensowne. Tissot zaczął szerzyć podobne tezy, uzupełniając je ówczesną – wciąż bazującą na wielu błędnych założeniach – medycyną. Smutnym paradoksem pozostaje to, że głos Tissota został zauważony przez twórców Epoki Rozumu. Nawet Emanuel Kant kupił tezę o zgubnych skutkach samotnego seksu i twierdził, że masturbacja jest gorsza od samobójstwa! Pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak się stało? Po pierwsze, duch Oświecenia to przede wszystkim idea, w której na pierwszym miejscu stoi społeczeństwo i dobro ogółu, a nie jednostka. Samotny seks nie służy zatem społeczeństwu w żaden sposób. To po pierwsze, to marnotrawstwo nasienia, a pod drugie zagrożenie, że jednostka oddali się od społeczeństwa. To właśnie ten samotniczy aspekt najbardziej niepokoił przeciwników masturbacji. W światłym społeczeństwie wszystko powinno być jawne i służyć interesowi ogółu, zaś samotne, egoistyczne zaspokajanie swoich żądz mogło był jego zagrożeniem. Dorośli żyli więc w przeświadczeniu, że jeśli ich synowie i córki zaczną się masturbować, szybko popadną w obłęd. Szybko pojawili się producenci łóżek, które uniemożliwiały ten niecny postępek poprzez unieruchomienie rąk. Spirala obłędu trwała przez cały kolejny wiek.
Minęło kilka pokoleń, nim Freud pokazał zupełnie inny kontekst masturbacji. Kolejne pokolenia dzieci kwiatów, ruchy feministyczne, dynamicznie rozwijający się przemysł pornograficzny sprawiły, że samotny seks przestał być traktowany jego realny problem. Konia jednak z rzędem temu, kto powie otwarcie, że nigdy nie czuł wstydu czy poczucia winy po samotnym seksie. Możemy sobie dworować z masturbacji, nazywać ją którymkolwiek z tysiąca zabawnych określeń, ale nie sposób odciąć się od trwającej przez dziesięciolecia polowania na czarownice. Historia samotnego seksu jest przede wszystkim przestrogą przed ciemną stroną społecznej moralności, przykładem tego, że ludzie głupieją hurtowo oraz tego, że nawet największe autorytety nie są w stanie zawsze mieć racji.