Gdy parę lat temu pojawiły się w mediach pierwsze hasła ruchu LBGT, bardzo się ucieszyłem. Nigdy nie byłem zwolennikiem sztywnych ram, w które są wpisani mężczyźni i kobiety. Chłopaki nie płaczą, kobiety do garów, facet musi być twardy – jest w naszej kulturze mnóstwo szkodliwych mitów na temat ról kobiecych i mężczyzn. Mało kto przyjmuje w ogóle, że niejeden mężczyzna może mieć więcej cech kobiecych i na odwrót. Liczyłem na to, że ruch LBGT podejmie tą tematykę i wreszcie podniesiemy merytoryczną dyskusję. Niestety myliłem się.
Trudno powiedzieć jednoznacznie, gdzie tkwi problem – w samym ruchu czy w jego reprezentacji. Zamiast merytorycznej dyskusji mamy skandal i kontrowersję. Ze smutkiem patrzę jak moi znajomi sympatyzujący z tym ruchem starają się narzucić mi swoje zdanie w sposób nie pozwalający na jakąkolwiek dyskusję. Jest to przykre tym bardziej, że z wieloma z nich jeszcze całkiem niedawno prowadziłem bardzo otwarte rozmowy. Moi dziadkowie walczyli z faszystami, tymczasem gdyby żyli dzisiaj to ich patriotyzm zwolennicy ruchu LBGT nazwaliby właśnie faszyzmem.
Chociaż rzecznicy ruchu bardzo głośno negują stwierdzenie, że LBGT to ideologia muszą pogodzić się z tym, że jest to ruch o charakterze politycznym, nawet jeśli nigdy nie było takiej intencji w umysłach jego twórców. Ruch jest polityczny, ponieważ spełnia większość kryteriów. Pozwala pławić się politykom w atrakcyjnych hasłach wolności i tolerancji. Ponieważ budzi duże emocje, jest doskonałym tematem zastępczym. Temat gościa, który pocierał swoje krocze podczas marszu był wałkowany przez bite dwa dni w wielu serwisach. Podobnie jak w przypadku ruchu Black Lives Matter, chociaż idea pozostaje szczytna, wykonanie pozostawia sobie wiele do życzenia.
Kardynalny problem ruchu LBGT polega jednak na czymś innym. 44% ludzi w wieku do 34 lat mieszkający z rodzicami ma większe problemy niż to czy jakiś Michał czuje się bardziej Margot. Podobnie ponad 70% Polaków, którzy nie mają zdolności kredytowej wystarczającej aby kupić własne mieszkanie. Problematyka LBGT jest problematyką niszową, z której stara się zrobić naczelny problem. A działanie poprzez kontrowersję i atak w wartości, które są dla większości społeczeństwa ważne zawsze będzie przynosić efekt odwrotny do zamierzonego. Ruch ten jest zbyt mało odkrywczy. Stwierdzenie, że są ludzie niebinarni nie jest niczym nowym, ponieważ większość ludzi właśnie taka jest. Paradoksalnie, zamiast otwierać oczy ruch ten powoduje jeszcze większe ich zamknięcie.