Wyprzedawałem niektóre ze swoich książek w antykwariacie. Wśród nich była jedna autorstwa Charliego LeDuffa. Antykwariusz wspomniał o jego najnowszym tytule, który opowiada o zwykłych ludziach, którzy wykonują w Nowym Jorku dziesiątki monotonnych i słabo płatnych zawodów. Sam myślałem o kupnie tej książki, jednak zrezygnowałem, w końcu sam jestem w podobnej sytuacji i nie mam specjalnie ochoty o tym czytać. Jednak sam antykwariusz był żywo zafascynowany tym, że może przeczytać taką pozycję. Dało mi to do myślenia.
Jeśli chodzi o mnie to nierówności społeczne nigdy nie budziły mojej ciekawości. Jeśli już to poczucie niesprawiedliwości i złość. Wyzysk słabszych i nierówny podział dóbr nie był w środowiskach, w których się obracałem czymś, co budziłoby zainteresowanie. Był zalążkiem myśli rewolucyjnych i impulsem, aby coś z tym zrobić. Nie jestem socjalistą i nigdy do głowy nie przychodził mi pomysł równego podziału dóbr. Jednak podział, w którym 2 procent kontroluje większość światowego majątku, a spora część ludzi ma problem aby związać koniec z końcem jest chory i żadne teorie wolnego rynku tego nie tłumaczą.
Oczywiście w tym momencie pojawia się sztandarowe hasło wolnego wyboru. Jeśli nie podoba ci się twoja praca to ją zmień. Wyobraźmy sobie więc czysto hipotetycznie, że w świecie, w którym światowa gospodarka opiera się na handlu, wszyscy pracownicy magazynowi zmieniają pracę. W końcu ile można pracować na trzy zmiany i wykonywać w kółko te same czynności w sterylnej pozbawionej dziennego światła hali magazynu. Tylko gdzie te miliony ludzi mają nagle znaleźć pracę? No i przecież ktoś ich musi zastąpić. Ludzie mówiący o zmianie pracy nie zdają sobie sprawy, że w tym środowisku zmiana na lepszą pracę jest dostępne tylko wąskiemu procentowi zatrudnionych.
Bądźmy szczerzy, nie ma szans na rewolucję, której celem byłoby uwolnienie uciśnionych – te czasy się już skończyły. Może to i dobrze, w końcu praktycznie każda rewolucja na samym końcu zżerała własne dzieci. Jednak jest kilka obszarów, w których mamy wpływ – przede wszystkim na tym, aby ludzi wykonujących te prace traktować z należytym szacunkiem. Człowiek pracy od zawsze znajdował się w paradoksalnej sytuacji. Bez niego nie powstałyby katedry, miasta i fabryki. A mimo tego nigdy nie był głównym beneficjantem, a częściej ofiarą. Jeśli możemy coś zrobić, to po prostu nie pogarszać jego sytuacji.