Optymalnie. Słowo, którego nie używamy zbyt często. Można wręcz powiedzieć, że obecnie nie używa się go wcale. Ostatnią osobą, która go używała był Mihaly Csikszentmihalyi określający stan szczęścia jako optymalne doświadczenie. Bo właśnie o to chodzi gdy mówimy o czymś optymalnym, jest to tak dobre, że nie ma sensu niczego zmieniać. Obecnie słowo to zmieniło swoje znaczenie i jest używane nagminnie w kontekście optymalizacji podatkowej, co jest ładnym określeniem sztuki unikania opodatkowania.
To dość symptomatyczne dla naszych czasów, że stare znaczenie tego słowa praktycznie zniknęło z użycia. Obecnie, gdy wszystko musi być coraz to lepsze, praktycznie nikt nie przyzna, że nawet najlepsza rzecz jaką stworzył jest optymalna. I tak wiadomo, że już wkrótce będzie niewystarczająca i przestarzała.
Owszem, ciągły postęp to kluczowa cecha ewolucji, jednak wszędzie istnieje pewien optymalny etap rozwoju, po którym nie ma już sensu wprowadzać zmian. Gitara ma 6 strun ponieważ to w zupełności wystarcza. Auta mają po 4 koła. Wydawać by się mogło, że stworzono już wystarczająco dość udogodnień i systemów, aby w końcu stwierdzić, że lepiej się już nie da. Jednak to byłoby wbrew ciągłej pogoni za ulepszeniami.
Nie jest to jeszcze wielki problem jeśli mówimy o rzeczach, jednak coraz częściej patrzy się tak na nasze codzienne życie. Presja na bycie szczęśliwym, zamożnym, wysportowanym i dobrze poinformowanym sprawia, że mimo najlepszych starań wciąż nie czujemy się wystarczający i brakuje nam przeświadczenia, że jest właśnie optymalnie. Istnieje tym samym duże ryzyko, że spędzimy nasze życie na gonieniu iluzji, która wciąż będzie nam migotać na horyzoncie.