Za komuny było lepiej. Jest to doprawdy zadziwiające, że to stwierdzenie nie tylko nie zniknęło, ale słychać go coraz częściej. Jeszcze niedawno powtarzali go ci, którzy byli głównymi beneficjentami tego systemu, potem zaczęli robić to ci, których rozczarowała transformacja, a teraz zdarza się, że zaczynają tęsknić za tymi czasami nawet ludzie, którzy znają PRL tylko z opowiadań. Dziwiłem się temu bardzo długo, aż wreszcie znalazłem powód.
Żyjemy w czasach ogromnych możliwości. Napisz poczytną książkę, stwórz dobry produkt albo nakręć film o zmutowanym pająku, a szybko trafisz na szczyt. Do tego dochodzi materialny dostatek, o którym jeszcze kilkadziesiąt lat temu, gdy kredyt nie był łatwo dostępny, można było tylko pomarzyć. Granice? Praktycznie przestały istnieć. Więc za czym ludzie tęsknią? Przecież nie za szarością, pustymi półkami ani zakłamaną historią. Chodzi o jedną elementarną rzecz, o której zapomniał nowy wspaniały świat. Andrzej Stasiuk pisał o komunizmie:
Nikt ci nie kazał być bogaty, czysty, młody, uśmiechnięty i reszta tych imperatywów kategorycznych. Można było być lumpem i sumienie, godność, oraz samoocena na tym nie cierpiały. Tak, to był niezwykle dobry ustrój dla wyżej wymienionych, artystów i młodzieży.
Dzisiejszy świat będzie cię podziwiał i zrobi z ciebie boga jedynie pod warunkiem, że spełnisz jego oczekiwania. Jeśli będziesz proaktywny, fit, sławny, bogaty – lub w przebraniu kredytu – i wchodził w etykietę człowieka sukcesu, dostaniesz nagrodę. Jeśli jednak tego nie zrobisz, będziesz traktowany jako człowiek gorszej kategorii. Świetnie pokazał to Gunter Wallraff w książce, w której opisał swoje doświadczenia, gdy wcielał się w rolę tych gorszych: bezdomnych, pracowników produkcji, call center i cudzoziemców. Gdy tylko znajdywał się po tej drugiej stronie, szacunek jakim go wcześniej darzono zmieniał się w jawną pogardę. A przecież zdecydowana większość Polaków żyje od wypłaty do wypłaty, nie ma czasu i chęci aby chodzić na siłownię i robić cokolwiek więcej. I chociaż stać ich na wiele rzeczy, których nie mieliby w komunie, szalenie tęsknią za tym podstawowym ludzkim szacunkiem, który utracili.
To prawda, że na szacunek trzeba sobie zapracować swoimi działaniami i efektami, jednak powinien być on poprzedzony zwykłym szacunkiem, jakim darzę drugiego człowieka za przynależność do danej wspólnoty. O tym dzisiaj zupełnie zapomniano i ludzie szukają na gwałt grup, w których go znajdą, zapominając o tym, że do jednej wielkiej należą. Te grupy to obecnie lewica, prawica, feminizm czy Business Centre Club. O ile w komunie podział był dość prosty: my i oni, dziś powstało tyle grup i podziałów, że nie sposób powiedzieć zdania, które którąkolwiek z nich nie urazi.
Obecnie osoba, która zacznie się takiego zwykłego ludzkiego szacunku domagać, zostaje uznana za socjalistę i lewaka. To oczywiście typowo amerykańskie podejście, które niestety sprawia, że cała piękna europejska spuścizna zaczyna być traktowana jego zbędny balast. Obawiam się, że moment, w którym ludzki szacunek będzie trzeba sobie kupić jest już bliżej niż nam się wydaje. On już nastąpił.