Wiele pisałem o drodze outsidera. Najczęstszą konkluzją jest droga kreacji. Outsider, który zaczyna tworzyć bardzo często znajdzie w tej drodze spełnienie. Nie znaczy to, że osiągnie szczęście rozumiane w klasyczny sposób. Znajdzie jednak sens w byciu oustiderem, dzięki czemu będzie bliższy samoakceptacji i zrozumieniu. Jednak nie jest to droga dla każdego. Jaka jest zatem alternatywa?
Nie każdy outsider napisze książkę, zacznie malować czy tworzyć muzykę. A nawet jeśli zacznie, to niekoniecznie mu się w tym powiedzie. Pozostaje mu więc wieść zwykłe życie mieszczucha, którego najbardziej się brzydzi. Trudno powiedzieć, ilu outsiderów jest właśnie w takiej sytuacji, jednak patrząc na odsetek ludzi, którzy odnoszą sukcesy w życiu można wnioskować, że jest to znacząca większość.
Outisder brzydzi się mieszczańskim życiem, ponieważ oparte jest ono na posiadaniu. Mieszczuch jest niewolnikiem społecznych oczekiwań, które dla outsidera nie mają większej wartości. I to jest dla ousidera furtka, z której może skorzystać. Outisder lubi życie w jego głębokiej istocie, potrafi je przeżywać bez lęków i zmartwień, które trapią mieszczucha i sprawiają, że jest wiecznie niezadowolony. Podczas gdy mieszczuch będzie w biegu gonił horyzont, oustider potrafi usiąść i zachwycić się chwilą.
Outisder musi zatem wyjść poza siebie. Zrozumieć, że niezależnie od własnej natury życie bywa pięknie i niepowtarzalne. W ten sposób dokona on głębokiej akceptacji swojego istnienia. Jest to droga, którą powinien podążyć również oustider twórczy. Ile to mieliśmy przypadków wielkich twórców, których życie się załamywało mimo wielkich osiągnięć na polu artystycznym! Potrafili wyjść poza siebie w sztuce, ale nie w życiu. Paradoksalnie, to drugie wcale nie jest łatwiejsze.
Podsumowując, nie każdy outsider zdoła w ciągu swojego życia przejść z etapu niedowiarka do etapu proroka. Jednak nie stoi to na przeszkodzie, aby zrobić to, o czym pisał Krishnamurti, a więc nie czekać na reinkarnację lecz inkarnować się do życia. Nie chodzi tu o sztuczne pozytywne myślenie, ale umiejętność zachwytu zapachem wiosny, dźwięku dobrej solówki gitarowej czy delektować się wartościową rozmową. Tylko tyle i taż tyle.