Wydawać by się mogło, że po tylu tysiącleciach o śmierci powinniśmy wiedzieć już wszystko. Prawda jest jednak taka, że jesteśmy praktycznie w tym samym miejscu, co pierwsi ludzie, którzy zetknęli się z tematyką śmiertelności. Jedyne, w co zdołaliśmy się wyposażyć, to parę teorii, które w żaden sposób nie są możliwe do zweryfikowania. No właśnie, która z nich jest najbardziej przyjazna dla przeciętnego człowieka?
1. Ateizm, czyli na chuj drążyć temat.
W dużym uproszczeniu tak wygląda problematyka życia po śmierci w przypadku ateistów. Skoro po śmierci będę martwy, ponieważ nastąpi nicość, to problem tak naprawdę nie istnieje. Nie sposób odmówić sporej dozy słuszności tej argumentacji. Przytoczyć można sławny paradoks. Skoro człowiek był w niebycie całą wieczność przed swoim urodzeniem i nic z tego nie pamięta, to dlaczego ma istnieć cokolwiek po jego śmierci? Jednak ateizm jest postawą, która nie zaspokaja obaw człowieka i nie daje mu żadnych nadziei. Szukamy więc dalej.
2. Chrześcijanizm, czyli najlepsze (lub najgorsze) przed tobą.
Idea życia wiecznego daje człowiekowi nadzieję, której potrzebuje, jednak owa wieczność może wcale nie być taka różowa. Trafienie do nieba jest wizją kuszącą, ale co, jeśli trafię do piekła? Poza tym skąd mam wiedzieć, jaki zapadnie wyrok na sądzie ostatecznym? I jak owo życie wieczne ma w ogóle wyglądać? No i na końcu pojawia się pewna wątpliwość, czyli czy wieczność to rzeczywiście wizja aż tak kusząca – w końcu co można robić wiecznie?
3. Nieśmiertelność, czyli kiedyś pokonam czas.
Istnieje grupa ludzi wierząca w postęp naukowy, która jest przekonana, że kiedyś dzięki nauce uda się uniknąć śmierci ciała. Na ile realna jest ta wizja? Nawet gdyby nanotechnologia w pewnym momencie dała nam taką szansę, to wiadomo już dzisiaj, że będzie to bardzo kosztowne rozwiązanie, a więc dostęp do niego będzie miała tylko wąska grupa ludzi, tymczasem tematyka dotyczy każdego. Poza tym pojawi się taki sam dylemat jak w przypadku życia wiecznego, czyli czy życie bez wizji jego końca w pewnym momencie nie stanie się przekleństwem?
4. Reinkarnacja, czyli wszystko było, jest i będzie.
Reinkarnacja w popularnym wydaniu wydaje się mieć w sobie zbyt duży determinizm, aby była wizją, która może zostać przyjęta przez przeciętnego człowieka. Skoro moja karma i tak jest przesądzona i nie mam wpływu na to, kim lub czym będę w przyszłym życiu, to po co w ogóle się starać?
5. Zen, czyli nie ma początku i końca.
Jednak koncepcja ciągłości życia w ujęciu filozofii zen daje nam nieco inne spojrzenie. W myśl tej koncepcji istnieje nieśmiertelna dusza, a nasze życie jest tylko przejściową formą. Każda rzecz jest tylko przejściową formą jednej i tej samej energii, którą nazwać możemy duszą. Można to zobrazować następującym przykładem. Kartka papieru powstała z drzewa. Drzewo wyrosło z nasiona, które wyszło z ziemi dzięki słońcu i wodzie, która spadła z nieba. W pewnym sensie wszystko jest połączone, jest energetyczną całością, która przybiera fizyczne formy. Ja jestem tą kartką, a kartka jest mną. Zatem nie przywiązywanie się do formy jest oświeceniem. Koncepcja ta ma sens z punktu widzenia fizyki kwantowej. Poza tym wiemy, że przed wielkim wybuchem klasyczna koncepcja czasu nie istniała z uwagi na zakrzywienie czasoprzestrzeni, więc jest to możliwe. Najlepszym podsumowaniem tej koncepcji jest poniższy wiersz Mary Elizabeth Frye z 1932 roku:
Nie stój nad mym grobem i nie roń łez,
Nie ma mnie tam, nie zasnęłam też.
Jestem tysiącem wiatrów dmących,
Jestem diamentowym błyskiem śniegu lśniącym,
Jestem skoszonego zboża światłem promiennym,
Jestem przyjemnym deszczem jesiennym.
Kiedy tyś w porannej ciszy zbudzony,
Jestem ruchem – szybkim, wznoszonym
Ptaków cichych w locie krążących,
Jestem łagodnym gwiazd blaskiem nocnym.
Jestem w pączkach w trakcie kwitnienia,
Jestem w pokoju, w którym szukasz wytchnienia,
Jestem w ptaków świergocie,
Jestem w każdym pięknym przedmiocie.
Nie stój nad mym grobem i nie roń łez,
Nie ma mnie tam, nie zasnęłam też.
Nie stój nad mym grobem i nie płacz na darmo,
Nie ma mnie tam – Ja nie umarłam.